Nie lubię
Piłsudskiego. To on swoimi decyzjami w roku 1020 doprowadził do przyszłej
katastrofy II Wojny Światowej. A bolszewicy oferowali wtedy Polsce pokój i
korzystne granice na wschodzie. Piłsudski wybrał jednak wojnę z Rosją. Gdyby
nie niesubordynacja Stalina, padłaby Warszawa i byłby "Finis Poloniae". Po tej niby
wygranej wojnie (wygrano bitwę, przegrano wojnę) w Rosji tliła się chęć odwetu.
Nadarzyła się, gdy Hitler doszedł do władzy. I mieliśmy, to co mieliśmy i mamy
to co mamy. Nadal Polska dla Rosji to wróg nr. jeden. To poniżej, to zrymowany skrót całej
tej tragicznej historii. Tylko, że kulis tamtych wydarzeń mało kto zna. Jeśli,
kto chce, nich gloryfikuje Piłsudskiego, według mnie był on nieszczęściem dla
Polski.
S p o j r z en i e n a w o d z a
Po coś
wodzu wielbiony zniewolił im dusze,
Mając
zasług podziemnych w działaniu potrzebnych.
Czemuś
uległ niewczesnej wielkości pokusie,
Na wyprawę młódź wodząc rozkazem niepewną.
Rozkazy nie przyniosły pożądanych skutków.
Wróg, co
pokusy szeptał do przyjęcia,
Pokój w
drze przynosi po układach krótkich,
Lecz ty w
swojej wielkości nie składałeś chęci.
Rodzic,
co w tamtym czasie czekał razem ludem,
Aż się
objawi z grobu z martwych wstała,
Wzuł
żołnierskie chodaki, by nie szczędzić trud.
Wódz
poprowadzi i będzie wspaniała.
Idą do
grodu, jako król z przed wieków.
Wozem na
szynach pozwiedzali miasto.
Takie zwycięstwo łatwo się upiekło.
Wkrótce godzina
wybiła dwunasta.
Od
stepów, rzeki tętent kopyt leci,
Wichrem
przewieje obszary zdobyte.
Nie
szczędzą rannych, ni starców, ni dzieci.
Wtargną do
miasta kozackim kopytem.
Trzystu
młodzieńców bram strzeże uparcie.
To takie
nasze polskie Termopile.
Cmentarz do dzisiaj z orłami na warcie,
Mógłby i
rodziciel leżeć w tej mogile.
Z innych
obszarów, gdzie pas gór skalistych,
W odwecie
ruszy chmara do bram miasta.
Stają w
obronie dzieci, starcy, wszyscy.
A wódz?
Do roli wodza nie dorasta.
Skrywa
się, browning ku swej skroni mierzy.
Mocni lek
wynajdują w decyzji skuteczny.
Wyznać tutaj należy
jak najbardziej szczerze,
Wódz przeciwnika
gest uczyni niecny.
Rozkazy
mu ciążą przez władzę wydane.
Zatrzyma napory wału ku północy.
Watażka srogi
ma swoiste plany.
Za to wyjdzie z nad rzeki atak niby z
procy.
I to
ratunek, waleczni wyruszą
Znad
rzeki, niosąc odsiecze na wroga.
Wtedy
wódz podejmuje już decyzję słuszną.
U wroga
zdrajcę czeka kara sroga.
Bój jest
zwycięski, mogło być inaczej.
Rewolucjonista pokój niósł na tacy.
Nasz wódz
pokoju jednak chcieć nie raczył.
Na wschód
na wschód, a potem się zobaczy
Co nam
zostało, jaka jest spuścizna.
Nadal
dwie nacje patrzą na się z kosa.
W ziemi
sąsiada tkwi niejedna blizna.
Ślady ,
co płacze niosą pod niebiosa.
Zawisł na dziejach ów satrapa zdradny.
Kto mu
zawierzył, zgotował sromotę.
Co znali
jego zdradę, pod toporem padli.
Władza
absolutna była jego mottem.
A nasi
spadkobiercy przesławnego wodza, !!
Własny
uczynią zyskane obszary.
Kto im
przeciwny, ten karany srodze.
Nie dla
wszystkich wywalczone dary
U boku
wyrasta klan śmiertelnej grozy,
Wieprzowej
bitwy, wojny nie zwycięskiej.
Szykują
dla nas wisielcze powrozy.
Czy dało
się uniknąć nam kolejnej klęski?
Wisi cios
w powietrzu, idzie czas zagrożeń.
Uczniowie wodza pełni tromtadracji.
Woje
gromadzą się nam u przedproża.
Nie
chcą posłuchać sojuszników racji.
Z tym,
co przed laty sromotnie zgromiony,
Stanąć przeciwko nawale zachodniej
Można. Mocarni nie są jednak skłonni,
Bo ci ze
wschodni mocarnych nie godni.
Dwojgu z
sobą po drodze,
Zetrą w
pył bękarta.
Dzieło
wasze wodze.
Zamknięta
jest karta.
Ciebie
wynoszą dziś na postumenty.
Przed
laty zgotowałeś nam tę katastrofę.
Dla mnie
nie jesteś wielki, ani święty.
Nie
jesteś warty także mojej strofy.